piątek, 28 października 2011

28th of October 1940

Dziś w Grecji świętujemy słowo 'όχι'. Wegług Google Translator to tajemnicze słowo oznacza 'nie'. Taka ze mnie prawdziwa Greczynka, że dopiero kilka dni temu dowiedziałam sie o istnieniu tego święta (i to tylko z tego powodu, że wszyscy mają dziś wolne...), więc 5-letnia córka mojego kuzyna szybko wyjaśniła mi, o co w nim chodzi: 28 października 1940 roku Grecja została zaatakowana przez Włochów i Grecja powiedziała im: "Nie! Nie odbierzecie naszej ojczyzny!" (:D) i zwyciężyli! Moje braki z historii szybko uzupełniła Wikipedia, więc teraz czuję się bardziej grecko, niż kiedykolwiek wcześniej! Chyba wypiję ouzo, żeby to uczcić.
Moja rodzina jest wyjątkowo patriotyczna i z powodu święta nie robimy nic. A właściwie to połowa z nich gdzieś pojechała, druga połowa (razem z psami) śpi albo ogląda telewizję. Taki tam, przeciętny, niezwykle produktywny dzień. Rano mieliśmy wybrać się na coś związanego z tym świętem (jakieś przedstawienie czy coś w tym stylu), ale wszyscy... zaspali ;) Jako prawdziwa, grecka rodzina, mówimy 'nie' wszystkiemu, co mogłoby mieć związek z jakimkolwiek wysiłkiem.
Chciałabym jeszcze oświadczyć, że jestem najlepszym informatykiem pod słońcem, bo odkryłam, jak przerobić grecką klawiaturę na polską! Więc od dziś noteczki będą z polskimi znaczkami (o ile podczas mojego pobytu tutaj jakieś się jeszcze pojawią - ostatnio mój zapał jest wyjątkowo słomiany, co raczej nie trudno zauważyć). No ale i tak oczekuję owacji na stojąco!
Korzystając z okazji, że już notka powstała, napiszę o osobie, która mnie wyjątkowo w tym domu irytuje.
Mój wujek ma pokojówkę, która jest z Filipin. Pokojówka ma syna. Syn ma ok. 30 lat i ostatnio często tu przesiaduje, bo wujek zleca mu jakieś drobne prace domowe. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że bardzo go nie lubię. Zacznijmy od tego, że nienawidzę ludzi, którzy mieszkają od kilku lat w jakimś kraju i nie potrafią porozumiewać się w języku urzędowym. Nie wiem, dlaczego zawsze muszę kogoś takiego poznać, ale taka osoba w moich oczach staje się osłem numer jeden i nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Oczywiście potrafię zrozumieć, że ktoś popełnia błędy, jeżeli widać, że się stara. Ale ten człowiek prawie chwali się tym, że po P-I-Ę-C-I-U latach spędzonych w Grecji nie potrafi złożyć jednego zdania poprawnie, bo jest zbyt leniwy, żeby się go nauczyć. Ignorancja do piędziesięciościanu! Aha, on pracuje w restauracji jako kelner...
Jest kilka obrzydliwych rzeczy, które się go tyczą, ale większość sobie odpuszczę. Napiszę jeszcze to, czego nie mogę znieść: gdy mlaszcze przy jedzeniu. Nie obrzydza mnie wiele rzeczy, ale to, w jaki sposób on mlaszcze sprawia, że przewraca mi się w żołądku. Z tego co zauważyłam, wszyscy Filipińczycy (a może Azjaci?) tak robią i okej, niech sobie to robią u siebie w kraju, ale jak przyjeżdżają gdzieś, gdzie się tego nie robi i w dodatku mieszkają w tym kraju pięć lat, to niech się oduczą! Przysięgam, że jak polecę kiedyś na Filipiny, też będę mlaskać i jedzenie będzie mi wypadać z buzi, postaram się nawet nauczyć tej jakże przydatnej umiejętności po pierwszym tygodniu spędzonym w nowym dla mnie kraju.

niedziela, 16 października 2011

Embassy

Nastaly tak ciezkie czasy, ze pracuje za darmo ;)
W Ambasadzie spodziewalam sie ludzi niezadowolonych ze swojej pracy, nastawionych tylko na kariere, zestresowanych, traktujacych cie z gory. Na szczescie jest zupelnie inaczej. Kazdy jest niesamowicie mily i nie jest tak, ze caly czas musisz cos robic (do czego przyzwyczajono mnie w poprzednich miejscach pracy). W zasadzie robisz co chcesz, w dodatku swoim tempie. Nikt sie nie przemecza i bardzo dobrze, bo moim zdaniem taka powinna byc praca - lekka, do ktorej z przyjemnoscia sie wraca.
Zwykle pomagam w ksiegowosci, bo tam zawsze jest cos do zrobienia, od czasu do czasu zaadresuje jakas koperte czy wypisze fakture. Nie robie nic ambitnego, w koncu jestem tylko praktykantka, ale nie przeszkadza mi to.
Pracuje od poniedzialku do piatku od 10 do 15. Jesli sie spozniam (a to moj zwyczaj - zawsze i wszedzie jestem spozniona), nikt nie robi z tego powodu problemow.
Do Aten przyjechal polski teatr Gardzienice. Ambasada pomaga im w organizacji wszystkiego (np. jesli zapomnieli zabrac harfy, to trzeba im ja jakos zalatwic). Wczoraj pojechalam na ich probe, aby w razie czego pomoc im w porozumiewaniu sie z Grekami. Na szczescie wszyscy znaja jezyk angielski na tyle, ze przez caly czas siedzialam i popijalam kawe badz herbate ;) Tak, wiem, ta praca mnie wykonczy.

Ostatnie pozdroze troche mnie splukaly z pieniedzy i po powrocie do Polski pewnie bede sie zastanawiac, ktora kanapka jest lepsza: ta z chlebem, czy moze z chlebem, ale na szczescie ta mysl mnie nie doluje i staram sie nacieszyc kazdym nowym miejscem tak bardzo, jak to tylko jest mozliwe :)

sobota, 15 października 2011

Athens

Wracam po miesiecznej przerwie. W tym czasie nie mialam czasu na pisanie i mam nadzieje, ze choc troche uda mi sie to nadrobic.
Juz nie mieszkam w Londynie, wyjechalam stamtad 22 wrzesnia, zeby przez 4 dni zwiedzac Paryz. 26 wrzesnia wrocilam do Poznania, a od 6 pazdziernika jestem w Atenach i spedze tu kolejny miesiac.
Od 10 pazdziernika mam praktyki w Ambasadzie RP. Wybralam to miasto, poniewaz mieszka tu moja rodzina, wiec odeszly koszty wynajmu pokoju. Poza tym uwielbiam Ateny, jestem do nich bardzo przywiazana, spedzalam tu kilkakrotnie wakacje. Po 4 latach nieobecnosci ciesze sie, ze w koncu udalo mi sie wrocic choc na chwile.
Przed przyjazdem nie wiedzialam, czego spodziewac sie po kryzysie, ktory opanowal Grecje. Nie kierowalam sie opinia mediow, bo wiem, ze czesto przesadzaja. Z kolei moj kolega, ktory tu mieszka napisal mi, ze nie jest tak zle, jak to opisuja w telewizji.
Okazalo sie, ze jest fatalnie. Wiele osob stracilo prace, znacznie obnizono minimalna place, podwyzszono podatki i juz prawie wszystko jest opodatkowane.
Jesli chodzi o szkoly czy uczelnie wyzsze - nauczyciele nie dostaja wyplat od kilku miesiecy. Moja kolezanka rozpoczela studia dwa tygodnie temu i nadal nie chodzi na zajecia, poniewaz nie ma nauczycieli, ktorzy mogliby je poprowadzic. Oni z kolei nie przychodza do pracy, bo nie dostali wyplaty od 8 miesiecy. Z siedmiu zajec, ktore wybrala, odbywaja sie dwa, a slowa "odbywaja sie" raczej nie sa na miejscu. Kaza im przyjsc i zaznaczyc swoja obecnosc, mimo ze nikt tych zajec nie poprowadzi. Jesli zdarzy sie, ze uda sie cos zorganizowac, to jest to poprzedzone... losowaniem. Nauczyciele losuja, kto poprowadzi dane zajecia ;) Nie wspomne juz o braku sprzataczek, przez co sale tona w smieciach.
Strajki sa na porzadku dziennym i prawie codziennie jakas grupa pracownikow strajkuje. Przedwczoraj strajkowali pracownicy zwiazani z transportem, wiec samoloty nie lataly, statki nie plywaly, autobusy i pociagi nie jezdzily, a wczoraj do tej grupy dolaczyly taksowki. Ponowne strajki pracownikow komunikacji miejskiej zapowiadane sa na 18 i 19 pazdziernika i byc moze ponownie dolacza o nich osoby zatrudnione na lotniskach. We wtorek stacje benzynowe byly nieczynne. W ciagu najblizszych dni strajkuja osoby zatrudnione przez panstwo (nawet nie pamietam dokladnie kiedy, troche sie w tym gubie ;)). To bardzo utrudnia funkcjonowanie w miescie. Wczoraj i przedwczoraj nie bylam na praktykach z tego powodu i pewnie ponowna sytuacja bedzie miala miejsce w najblizszych dniach. Nie da sie tez nie zauwazyc wyzszych cen produktow, przejazdow czy benzyny.
No ale chociaz jest ladna pogoda :)
Na razie nie jestem w stanie wstawiac zdjec, jeszcze nie korzystam z mojego komputera. Mam nadzieje, ze szybko uporam sie z problemem.